O skarbie ukrytym na dnie serca

O skarbie ukrytym na dnie serca

I Księżniczka

  • Świadome i nieświadome oczekiwania

Jak wiele dziewczynek, jeśli nie, jak każda, marzyłam kiedyś o księciu z bajki. Według podań znanych od dzieciństwa bajek, była to obietnica ,, długiego i szczęśliwego życia”. Jak będzie wyglądał książę, gdzie go spotkam, jak to się stanie, że pokocha właśnie mnie? Wyobrażałam sobie wiele sytuacji, ale też teorii na temat siebie i osoby, którą pokocham i przez którą będę kochana.

              Pamiętam, jak babcia mówiła kiedyś mi i mojej siostrze, o księciu na rumaku, który po każdą z nas przyjedzie. Opowiadała konkretnie z jakiego kraju przyjedzie i jak zdobędzie nasze serce. Dla mnie było wtedy jasne, że tak się stanie. Chociaż zdawałam sobie sprawę, że to jest niemożliwe… Ale skoro babcia tak mówiła, wydawało mi się, że tak może wyglądać moment zakochania.

              Kiedy chodziłam do szkoły podstawowej, padł pomysł, może pójdziemy na tańce. Chciałam pójść razem z moją siostrą, żeby oderwać się od szkoły i zabić nudę. Zostałyśmy. Uczyłyśmy się układu, potem oczekiwałyśmy na stroje do prezentacji. W końcu przyszedł pierwszy występ. I stres. Bo w szkole patrzą na nas nauczyciele i koledzy, i koleżanki. Z biegiem czasu były poważniejsze układy, przeglądy, konkursy i to, co chyba najważniejsze, smak rywalizacji, sukcesu i porażki. Można było pokochać taniec, który pozwalał wiele dziecięcych oczekiwań i marzeń spełniać. Można było w nim mieć prawdziwego przyjaciela.

  • Bardzo poważne plany

Tęskniłam za przyjacielem. Bliską osobą, która rozumie, jest trochę do mnie podobna. Ale zamknęłam się w skorupie nieśmiałości i wyjście z niej, aby się zaprzyjaźnić wymagało wiele czasu.

Kiedy dorastałam miałam urocze ideały dotyczące małżeństwa. Póki co, w okresie narzeczeństwa, planowałam dalsze życie ze swoim mężczyzną. Wiedziałam, że ono w jakimś zakresie się odmieni. Oczywiście, że będą to zmiany na lepsze. Dlatego, że będzie to życie dzielone z tą drugą – kochaną i kochającą osobą. Wrażliwa, potrafiłam zrozumieć równie wrażliwego mężczyznę. Ale jeśli są podobieństwa, to są też różnice. W zderzeniu z trudnościami w budowaniu relacji z ukochanym, delikatność zawodzi. To, co ważne – pytania o wspólną przyszłość zostawały w martwym punkcie. Trudno było rozmawiać o przyszłości, budziło to ciągły opór. Było to tak, jakby zmuszać ukochaną osobę do czegoś.

  • Kiedy pojawia się to trzecie

Dziecko – oczekiwanie, pragnienie, dopełnienie wspólnego szczęścia. Kiedy przychodzi na świat, odmienia dotychczasowe dni – ich cały kształt, ale też nasze wzajemne relacje. Jest maleńkie, bezbronne i kruche. Jest nową osobą pośród nas, którą darzymy uczuciami. Ja już nie jestem jedynym odniesieniem dla męża. Mąż nie jest jedynym obiektem mojej największej miłości.

Chociaż wszyscy teraz wiedzą, że kobieta pracuje, zarabia i rozwija się zawodowo, że jest rodzinny poród, czy chociażby urlop tacierzyński, to jednak ,,dziecko”, czy też dzieci, to nadal przywilej matki. I związane z nim, nimi obowiązki. Od karmienia, przewijania, wstawania w nocy, po zwolnienia z pracy w czasie, gdy dziecko łapie infekcje, przez szczepienia, wizyty u lekarzy, specjalistów lub niestety, gdy jest taka potrzeba, hospitalizacje.

Księżniczka z dzieckiem w ramionach. To piękne. Też. Ramiona zmęczone od noszenia, umysł – od nastrojów. Brakuje spokoju myśli z powodu etatu w pracy i ciągłych potrzeb dziecka. Byłoby jej łatwiej, gdyby zamiennie zajmowali się dzieckiem. To trochę tak, jakby robiła coś niewłaściwego oczekując pomocy w zabezpieczeniu  np. wybrania dziecka z przedszkola, zniesienia wózka z drugiego piętra, wyjścia z potomkiem na plac zabaw, pozostania z chorym dzieckiem w domu na czas infekcji.

Kiedy o odciążenie w obowiązkach przy potomstwie trzeba za każdym razem prosić i poczekać, bo tam są inne ważniejsze sprawy, w które mocno zaangażowany jest tata. Wtedy niełatwo o współpracę. Wspólne życie zaczyna oddalać.

Są jeszcze obowiązki dotyczące porządku w domu, dbałości o zaopatrzenie lodówki i półek w kuchni, chemii, ciuchów. Są też te dotyczące sprawnego działania oświetlenia czy kanalizacji, w zimie ciepła w domu. I oczywiście wiele, wiele innych. Chodzi chyba o takie poczucie, że podzieliliśmy się mniej więcej po równo. Wtedy to gra.

II Kształt życia

  • Zmęczenie rujnuje moje szczęście

Kiedy kumulują się obowiązki i wiem, że praktycznie wszystko jest istotne, wydaje się, że praca nigdy się nie kończy. Bo coś ciepłego zjeść trzeba, kiedy wraca się do domu po pracy. Bo dziecko wymaga opieki  i uwagi i wspólnej zabawy. Niewiele pozostaje mi czasu dla siebie – nawet kąpiel obarczona jest niejednokrotnie stresem, bo niemowlę płacze, kiedy tylko weszłam do wanny, ono już czegoś potrzebuje. Nie tylko niemowlę, roczne dziecko trudno pozostawić na chwilę samo, bo mogłoby zrobić sobie krzywdę, dwulatka koniecznie chce w tym momencie być obok mamy. A pięciolatka sprzecza się z o parę lat starszą siostrą, co dociera do mnie przez ścianę łazienki, a ja nie wiem, o co chodzi i dlaczego one nie mogą przez chwilę być spokojne.

Wyjście do fryzjera, na zakupy, do lekarza czy kosmetyczki – organizuję sobie najczęściej zastępstwo…

  • Inwestycja w siebie

Pomiędzy obowiązkami wciskam potrzeby rozwoju zawodowego i potrzeby zarobkowe. Niemniej, za każdym razem kłócą się one z potrzebami matki kilkuletnich dzieci. Kiedy potrzebuję pomocy przy zorganizowaniu odbioru dziecka z przedszkola, opieki w domu, jednorazowy gest jest możliwy, staje się faktem. Ale na dłuższą metę zostaję sama z dotychczasowymi obowiązkami oraz tymi dodatkowymi.

I niestety… nadmiar powinności skutkuje przemęczeniem, totalnym brakiem czasu. Ulgę przynosi powrót do poprzedniego stanu rzeczy.

  • Nie wszystko zależy od nas

Wir życia dorzuca nieoczekiwanie takie ciężary, które przerastają dotychczasowe sposoby radzenia sobie z niedogodnościami, frustracją, problemami. Zdrowie to taka wartość, która sprzyja spełnianiu ról w małżeństwie, rodzinie, a także ról zawodowych i społecznych. Poważne problemy ze zdrowiem krzyżują funkcjonowanie na wielu płaszczyznach życia.

Najbliższa osoba choruje. Oczekuje pomocy, zrozumienia, wsparcia, wyrozumiałości. Nie mam możliwości walczyć o swoje uczucia, potrzeby, powietrze…

Wtedy, kiedy tak dużo się zmienia nie umiem już odpowiedzieć na proste pytania. Jak teraz wywiązać się z codziennych spraw, nie rezygnować z zaangażowań. Przecież to wszystko, co dotąd codziennie robiłam, jest nadal ważne i potrzebne. Teraz już totalnie brakuje sił i możliwości sprostania dotychczasowym wymaganiom dnia.

  • Dorosłość

Sama decyduję. Bo tak chcę. Bo wydzieram z codzienności, obowiązków, braku czasu i chęci, by chcieć coś, co kiedyś kochałam. Taniec to chwila dla mnie. I walczę o to, żeby utrzymać tę pasję, która dojrzewała we mnie ponad dwa dziesięciolecia. Miłość do tańca zmieniała się we mnie, podobnie, jak ja sama. Zniknęła z mojego życia niemal całkowicie. Po studiach, kiedy jeszcze próbowałam tańczyć rozpoczął się w moim życiu nowy etap. Praca, małżeństwo, dzieci, rutyna dni upływających równie szybko, jak kolejne tygodnie, miesiące i lata.

Nowe wyzwania i zmęczenie, które nie dawało szans nawet na myślenie o tańcu.

Bo o taniec trzeba było zawalczyć. Ale w ilu bitwach jednocześnie można uczestniczyć? W tych najważniejszych, trzeba. I walczę. O sens. O szczęście. O życie!

  • Przebudzenie.

I nadszedł czas na zmiany. Może to dojrzewanie, może opadanie łusek z oczu, może wynik poszukiwań czegoś nowego. Bo stare już się nie sprawdza. To za mało, aby winić siebie za złe wybory życiowe, a bliskich za brak wystarczającego wsparcia.

Pora na przebudzenie się ze snu o księżniczce.

Teraz to już ode mnie zależy kształt mojego życia. Od nikogo innego.

A co z miłością? Przecież bez niej nie da się odnaleźć szczęścia. Nie da się. A miłość nie przynależy tylko do świata bajek czy marzeń. Jest realna. Najprawdziwsza. Miłość między dwojgiem kochających się osób jest procesem. Nawet kiedy się wypali na skutek codziennych trudności, można znów jej szukać. Jest jak kwiat, który nie może istnieć bez wody, tlenu i słońca. Nie jest nigdy jednostronna. Dopóki jesteś samotna w miłości, nie wzrastasz. Miłość może boleć, ranić, wiele kosztować. Ale jest cierpliwa i znosi przeciwności. Kiedy się budzi, potrafi na nowo dać szczęście i spełnienie. Może naprawdę nigdy się nie kończy. Nie potrafię jej przewidzieć, zamknąć w słowa. I już nie chcę z niej zrezygnować. Niech trwa 😊

  • Czy warto cierpieć

Może gdybym nie myślała jak księżniczka o swoim życiu, byłoby ono łatwiejsze. A może potrzeba nam ideałów nawet po to, żeby kiedy już runą i rozsypią się na drobne kawałki, posłużyły do budowania nowego, lepszego świata.

A może trzeba stracić z oczu latarnię na jakiś czas…

Może trzeba poczuć, jak sens życia łapie ostatni oddech…

A może to nasz wzrok nie pozwala nam dostrzegać istoty relacji, w jakich tkwimy dopóki ból nas nie przebudzi ze snu na jawie…

  • Dojrzewanie

Każdy dojrzewa w sobie odpowiednim czasie. Piękno, które mamy w sobie jest niezaprzeczalnym faktem. Tylko pamięć o tym, że każdy je ma i umiejętność zobaczenia go w odpowiednich okolicznościach i w odpowiednich proporcjach, może sprawić w nas tę radość odnalezienia właściwego rozumienia rzeczywistości. Potrzeba umiaru, który wymaga zdolności wyhamowania, odłożenia na potem, kontrolowania swoich emocji, reakcji, potrzeb. I zachwytu, który mi kojarzy się z otwieraniem się, poszukiwaniem, wyjściem ku czemuś nieznanemu i fascynacją tym, co odkrywamy. Może trudne te dwie rzeczywistości do pogodzenia, jednak czyż nie ze sprzeczności składa się świat, ten zewnętrzny, ale też i ten nasz ludzki – wewnętrzny? To umiejętność godzenia tych sprzeczności może uczynić nas szczęśliwymi i dającymi szczęście innym.

  • Czas a macierzyństwo

Bycie mamą też dojrzewa… rośnie wraz z dziećmi. Może to jest podobnie, jak z drzewem, które, gdy urośnie staje się gęstwiną gałęzi, liści, dotykających nieba. Kołyszącą się na wietrze koroną, dającą schronienie ptakom oraz cień wędrowcom.

Wypuszczam was właśnie teraz do świata! Idźcie, dorastajcie! Ja też pójdę w swoją stronę. Po to żeby do siebie się znów przytulić, ukoić lęk i bolączki, pomóc sobie. I znowu odejść na jakiś czas.

Żeby być ptakiem – trzeba znaleźć i rozwinąć skrzydła.

A żeby być wędrowcem trzeba wyruszyć.

  • Sztuka życia

Chodzi o to, żeby tak naprawdę coś pokochać, kogoś. Aby pokochać Życie. I umieć cieszyć się nim, otworzyć ręce i brać garściami szczęście. A prawdziwe szczęście pochodzi przecież z dawania i brania. Po równo. I obie umiejętności są prawdziwą sztuką życia.

III Pan Bóg

  • Marzenia się spełniają

Marzenia to nie chmury na niebie.

Są realne. Bez nich cieniem kładzie się wizja tego, co jeszcze przede mną. Bez nich przyszłość może przerażać lub zapędzać do pustego pokoju.

Niech marzenia chronią mnie przed chłodem, kiedy widzę blade barwy, głuche dźwięki słyszę i nieciekawe kształty pojawiają się obok mnie.

O marzeniach można powiedzieć chyba, że one z nieba płyną, spoza nas.

Kiedy pochylam się i ufam, że będzie dobrze, Dobroć przytula mnie.

On jest.

I okazuje się, że babcia miała rację. On jest i kocha mnie czule, wiernie, na zawsze.

  • To nie ja piszę scenariusz

Jakiś czas zajęło mi pisanie tego tekstu, nie mniej osobistego, co dla każdego, kto zechce go życzliwie przyjąć.

Można podzielić się cząstką siebie.

To nie mój scenariusz, to cząstka mojego doświadczenia, które przyjmuję i mówię dziękuję.